Przyprowadzając do Jezusa kobietę przyłapaną na cudzołóstwie faryzeusze postawili Jezusa w sytuacji, z której nie było dobrego wyjścia. Jeżeli pozwoli na jej ukamienowanie, będzie miał problem z rzymianami. Pozwoli jej odejść, jego wrogami będą żydowscy przywódcy dbający przede wszystkim o przestrzeganie religijnego Prawa.
Gdy Jezus powiedział: „Kto z Was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamieniem”, okazało się, że został z nią sam na sam. A wtedy święty i sprawiedliwy Bóg, zamiast rzucić kamieniem, powiedział: „i ja cię nie potępiam”. Ale jakim prawem? Czy Jezus ma za nic przykazania z góry Synaj, nadane przez samego Boga?
Dopiero, gdy patrzymy na Jego słowa z perspektywy czasu, widzimy co miał na myśli. Jezus nie zlekceważył Prawa Mojżeszowego. Wyrok śmierci z powodu grzechu tej kobiety został wykonany, tyle że nie na niej, ale na Synu Bożym, który zasłonił ją własnym ciałem i wziął na siebie konsekwencje tego, co zrobiła.
Wtedy zobaczyliśmy, jaki jest nasz Bóg. Jest nie tylko święty i sprawiedliwy, ale równocześnie miłosierny i pełen dobroci. Tych cech nie da się ze sobą pogodzić, chyba że konsekwencje naszych grzechów wziąłby na siebie ktoś inny. To właśnie uczynił Jezus, bo taki jest Bóg, który jest miłością.